sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 5

BARDZO PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM! DOTYCZY ONA PANA IMIENIEM ZAYN MALIK ORAZ SYTUACJI Z DNIA 25.03.15 

__________

-Cassie proszę nie płacz... Nie pozwolę żeby ktoś cię skrzywdził. Będziesz bezpieczna obiecuje!
-Wiem Iggy. Ja... ja boje się o ciebie. Wiem do czego jesteś zdolna tylko żeby mnie chronić i tego się boje. Co jeśli cię stracę? Nie będę miała nikogo na świecie. Mam tylko ciebie.
-Cassie nie zostawię cię. Nigdy. Chce tylko sprawić żebyś była bezpieczna. 
-Obiecaj mi, że nie dasz się zabić temu chłopakowi...
-Obiecuje Cassie-pocałowałam ją w czubek głowy-to może nie stosowne ale właśnie idę spalić ciała naszych rodziców. Chcesz iść ze mną żeby się z nimi pożegnać?
-Tak już idę. 
Wstałyśmy i poszłyśmy do naszych rodziców. Cały czas trzymałam Cassie za rękę, która się strasznie trzęsła. Pewnie ze strachu. Stanęłyśmy blisko ciał a Cassie kucnęła obok ciała taty. Natomiast do mnie podeszła Ivy.
-Znalazłyśmy coś u nich. Dwie rzeczy jedna do ciebie druga do Casandry-podała mi pięknie zapakowane pudełeczka. 
Na jednym było napisane "Wszystkiego najlepszego z okazji 18 urodzin, Iggy." a na drugiej "Wszystkiego najlepszego z okazji 15 urodzin, Casandro." Otworzyłam tą zaadresowaną do mnie i zobaczyłam pudełeczko i kartkę. Wzięłam ją i przeczytałam. 

"Kochana Iggy,
Jak będziesz to czytać to my już pewnie będziemy martwi. Chcemy przeprosić ciebie i Casandre. Byliśmy najgorszymi rodzicami jakich mogłybyście mieć. Przepraszamy. Niedługo nasz adwokat się z tobą skontaktuje w sprawie spadku, który cały jest twój. Jest jeszcze jedna sprawa związana z chłopakiem o imieniu Zayn Malik. On nie jest synem Philippe. Zayn uciekł od rodziny i zabił swojego ojca. Jednak Philippe uważa za swojego ojca bo go przygarnął gdy znalazł go błąkającego się po Londynie. Uważajcie na niego. Spóźnione wszystkiego najlepszego z okazji 18 urodzin, Iggy.
Mama i tata"

Otworzyłam pudełeczko i zobaczyłam dwie rzeczy. Jedną była piękna ozdobna ramka ze zdjęciem szczęśliwej rodziny mamy, taty, Cassie i mnie. Natomiast drugie co było w pudełko to był taki otwierany naszyjnik w kształcie gwiazdy. Otworzyłam go i zobaczyłam znowu to zdjęcie szczęśliwej rodziny oraz po drugiej strony wygrawerowany napis "Zawsze będziesz naszą gwiazdeczką." Łzy poleciały mi po policzkach i spojrzałam na Cassie, która miała taki sam naszyjnik oraz zdjęcie. Widziałam, że płaczę. Przytuliłam ją do siebie i pocałowałam w czubek głowy.
-Cassie wiesz, że nie możemy ich tu tak zostawić? Możemy ich pochować albo spalić ich ciała. 
-Spalmy... Nie jestem zbyt pokojowo nastawiona do urządzania pogrzebu. 
-Dobrze ale jednak wolę żebyś tego nie widziała. Chodź do środka.
Chwyciłam ją pod rękę i poprowadziłam do schronu. Zanim zniknęłam za drzwiami dałam sygnał dziewczynom, że mogą spalić. Odprowadziłam Cassie do jej przyjaciółki i chłopaka. 
-Cassie teraz musisz na siebie szczególnie uważać. Jest jeszcze niebezpieczniej niż kiedykolwiek. 
-Wiem Iggy. Będę uważać. 
Zostawiłam ich i poszłam do Ivy. Przez chwilę nie mogłam jej znaleźć ale w końcu zobaczyłam ją wsród tłumu przed budynkiem. Podeszłam i zobaczyłam czarny kabriolet z przyciemnianymi szybami. Byłam przerażona.
-Iggy! To on... Zayn Malik...
-Zabierz ich wszystkich stąd szybko! Zaopiekuj się Cassie jak najlepiej możesz... Nie pozwól jej skrzywdzić!
Ivy zabrała wszystkich gapiów do budynku tak jak prosiłam. Chwile potem z auta wysiadł jak mniemam Zayn Malik. Byłam zdziwiona jak go ujrzałam. Myślałam, że będzie brzydki i obleśny. Na moje nieszczęście przede mną stał wysoki przystojny brunet. Fuck, mam słabość do takich i od razu miękną mi kolana. Jednak teraz muszę się ogarnąć bo chodzi o moją małą Cassie. 
-Ty jesteś Iggy Black jak mniemam-odezwał się mulat niskim głosem z brytyjskim akcentem. 
-Zależy dla kogo-musiałam zachować zimną krew mimo, że jest taki przystojny.
-Jestem Zayn Malik. Zabiłaś mojego ojca, pamiętasz-oparł się szelmowsko o przednie drzwi jego drogiego auta. 
-O ile się nie mylę to sam go zabiłeś. Ach no tak chodzi ci o Philippe. Zapomniałam.
-Skąd wiesz o moim ojcu?
-Mam tajne źródła.
-Nieważne. Gdzie jest twoja siostra? Wolałbym mieć to wszystko za sobą, wiesz niezbyt sprawia mi radość zabijanie niewinnych dziewczynek. 
-Szkoda bo wiesz mi sprawia radość zabijanie takich jak ty i Philippe. Nadal widzę jego minę chwilę przed strzałem.
Uważaj bo możesz być następny jak nie dasz nam spokoju. 
-Iggy, Iggy, Iggy. Czy ty naprawdę myślisz albo jesteś aż tak głupia żeby myśleć, że się ciebie boję?
-Uwierz mi ja to wiem.
-Odważna, zadziorna i do tego taka piękna. Gdyby nie to, że zabiłaś moją jedyną rodzinę mógłbym być tobą zainteresowany. 
-Dziękuje za komplementy ale wiesz ja niezbyt gustuje w chamskich chujach. Także możesz pomarzyć. 
-Teraz na poważnie-zbliżał się do mnie a ja się cofałam więc wpadłam na ścianę budynku a on oparł rękę zaraz obok mojej głowy i był niebezpiecznie blisko mnie.


_____
Od autorki:
Dodaje ten rozdział teraz z wiadomych chyba wszystkim powodów.... Dedykuje go każdemu kto czyta i komentuje albo przynajmniej czyta tego bloga... Dziękuje wam, że jesteście tutaj i naprawdę dzięki wam mam uśmiech na twarzy. Chciałabym aby każdy kto przeczyta ten rozdział napisał w komentarzu jakąś miłą sytuacje albo rzecz związaną właśnie z nim. Naszym kochanym panem o imieniu Zayn Malik. W komentarzu piszcie też #WeLoveYouZayn ❤️ Domyślam się, że wiele z was jest załamane tym co się stało ale bądźcie silne. Zayn napewno chciałby abyśmy wszyscy nadal było szczęśliwi mimo to. :') dziękuje Zayn za to że byłeś. W moim sercu zawsze będzie miejsce na Ciebie i twoje słodkie "Vas Happenin" ❤️ #WeLoveYouZayn 

czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 4

KURSYWA=MYŚLI BOHATERÓW

Kurwa co ja mam powiedzieć Cassie?! "Hej mała, rodzice do mnie przyszli i się tłumaczyli. Jednak ja nie chciałam ich słuchać i groziłam im śmiercią. A tobie jak minął wieczór?" Nie no to będzie bez sensu... Muszę jej jakoś delikatnie to powiedzieć... Nie no cholera nie dam rady... Ona mnie znienawidzi za to... Ale też nie mogę jej ani okłamać ani jej o tym nie powiedzieć...
Z takimi myślami krążyłam po swoim gabinecie w schronie, w którym wszyscy bliscy mieli zostać aż do rana. Usiadłam na wygodnym skórzanym fotelu i oparłam głowę o ręce. Moją krótką zadumę przerwało ciche pukanie. Niechętnie wstałam i podeszłam do drzwi. 
-Cassie? Co ty tu robisz?
-Chodź! Szybko! Musisz to zobaczyć!
Widziałam, że młoda była czymś naprawdę przejęta więc ruszyłam pędem zaraz za nią. Biegłam za nią aż do ulicy przed wjazdem do podziemnego parkingu. To co zobaczyłam zamurowało mnie. Bo kurwa kogo by nie wystraszył widok zakrwawionych ciał własnych rodziców do cholery?!?! Zasłoniłam usta ręką z niedowierzenia.
-Ivy! Allie! Vera! Zabierzcie wszystkich do środka i zamknijcie każde wejście, okna i cokolwiek tam jest! Ruchy!! Reszta zostaje ze mną!
Widziałam przerażenie w oczach Cassie i Beau. Odwróciłam się w stronę martwych ciał osób, z którymi jeszcze kilka godzin temu rozmawiałam. Kucnęłam obok mojej... mamy i zobaczyłam, że w kieszeni jej drogiej kurtki jest jakaś kartka. Wyjęłam ją i zobaczyłam staranne pochyłe pismo.

"Droga Iggy,
Ta dwójka co tu leży nie była dla ciebie wzorem do naśladowania ani nie byli dobrymi rodzicami. Widziałem też jak zabiłaś mojego ojca więc i ja zabiłem kogoś z twoich bliskich. Padło na nich bo wiem, że sama chciałaś to zrobić to cię wyręczyłem. Jednak na tym się nie skończy bo ty zabiłaś moją jedyną rodzinę a z tego co wiem to tobie została jeszcze siostra... Pilnuj jej uważnie bo nigdy nic nie wiadomo. 
Zayn Malik xx"

Zwinęłam liścik i schowałam do kieszeni. Wstałam z kolan i patrzyłam na blade jak ściana twarzy moich rodziców. Chwile potem jedna z dziewczyn podeszła do mnie i przytuliła pocieszająco. Nie wiedziałam co robić... Ani co powiedzieć Cassie...
-Iggy... Musimy zabrać stąd ciała zanim ludzie zobaczą i węzwą policję-mruknęła cicho Vera. 
-Tak wiem. Weźcie ciała na miejsce gdzie spaliłyśmy Philippe i sprawdźcie czy nie mają w kieszeniach czegoś cennego albo zaadresowanego do mnie bądź Casandry-rozkazałam i odwróciłam się w stronę budynku.
-A ty gdzie idziesz Iggy?
-Muszę pogadać z Cassie.
Weszłam do środka i od razu poszłam szukać młodszej siostry. To było dosyć trudne bo w momencie jak weszłam do schronu wszyscy zaczęli wypytywać o wszystko. Rozglądałam się szybko aż w końcu ujrzałam blond włosy mojej siostry. Poszłam w jej stronę i kucnęłam obok niej. Spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
-Kto to był Iggy? Ci ludzie na ulicy...
-Kochanie... To byli nasi rodzice...
-Co?!?! To byli? Nie wierzę... Czemu oni zostali zabici? Nie to żeby mi było przykro czy coś bo nie jest przez to co zrobili nam. 
-Pamiętasz tego Philippe?
-No tak pamiętam.
-To on miał ochroniarzy, zabiłyśmy obu bo oni chcieli zabić mnie i jeden z nich  ma syna. To on ich zabił... Ten Zayn... Ten ochroniarz, jego ojciec to była jego ostatnia rodzina. Zayn stwierdził, że nie da sobie spokoju dopóki... 
-Dopóki co?
-Dopóki ty żyjesz... Dopóki mam ciebie...
Cassie spojrzała na mnie dużymi oczami przerażona. W jej oczach już ujrzałam połysk od łez. Wiedziałam, że zaraz bedzie płakać. Usiadłam obok niej i objęłam mocno. Nigdy więcej nie mogę pozwolić na to żeby tak cierpiała. Muszę pozbyć się chłopaka... zanim on skrzywdzi Cassie...
___
Na początku chciałabym was przeprosić że tak późno dodaje rozdział. Nie jestem specjalnie dumna z tej części ale mam nadzieję że wam się spodoba. W komentarzach piszcie jak wam minęły walentynki i kto obchodzi dzień singla tak jak ja. 

8 komentarzy
.
.
.
.
Następny rozdział 

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 3

Jechałam jak najszybciej mogłam tylko żeby zdążyć na miejsce przed nim. Gdy dotarłyśmy tam wcisnęłam guzik żeby szyby były normalne... Wszystkie dziewczyny wysiadły a ja na końcu jak zawsze. Napisałam krótkiego smsa do przewodniczącej każdej grupy... "Jesteśmy na miejscu. Pora zacząć 🔫"... Pistolet był moim znakiem rozpoznawczym żeby dziewczyny miały pewność, że to ja wysyłam wiadomość a nie ktoś inny. Zaraz potem dostałam odpowiedzi i od razu wszystko usunęłam. Odwróciłam się i zobaczyłam czarny samochód, w którym znajdował się Philippe. Szybko ruszyłam na swoje stanowisko i schowałam się w rogu kamienicy. Usłyszałam głośny trzask zamykanych drzwi oraz stłumione głosy i kroki kierujące się w moją stronę. Gdy trójka wielkich mężczyzn ominęła moją kryjówkę wyszłam z niej i strzeliłam z pistoletu w górę co zrobiło nie mały hałas więc faceci odwrócili się w moją stronę...
-Jesteś Iggy jak mniemam. Racja?
-Nie ważne czy mnie znasz czy nie. Ważne, że ja znam Ciebie Philippe... Jednak moim zdaniem ta "znajomość" nie będzie dla Ciebie zbyt korzystna. Ktoś może ucierpieć. Jednak widzę, że sprawiłeś sobie nowych ochroniarzy tchórzu. Co się stało z tamtymi? Ach no tak zapomniałam. Zabiłam Ci ich razem z moimi dziewczynami.
-Och Iggy. Kochana głupiutka Iggy. Czy ty naprawdę sądzisz, że Ci tu panowie nie są wyszkoleni żeby zabić tak drobną dziewczynkę jak ty?
-Philippe ja tak nie sądzę... Ja to wiem... Poza tym nie zapominaj, że nigdy nie jestem sama frajerze.
-Jakoś nikogo nie widzę obok Ciebie najdroższa. Panowie zajmijcie się naszą towarzyszką.
Gdy dwóch ochroniarzy ruszyło w moją stronę usłyszałam strzały i zobaczyłam jak jeden z nich pada prosto na mnie i gdyby nie mój unik to by mnie przygniótł. Wystawiłam rękę z pistoletem i wycelowałam w drugiego. Pociągnęłam za spust 5 razy i każda kulka po kolei leciała prosto w klatkę piersiową mężczyzny. Ten rownież upadł obok swojego towarzysza natomiast ja powoli szłam w stronę jebanego Philippe, który miał nieco przerażoną mimikę, z wycelowanych pistoletem prosto w jego jebane serce. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni bardzo drogiej kurtki broń i wycelował we mnie.
-Tak się bawimy Iggy? Nie sądzę żeby twoja "praca" i sposób utrzymania Ciebie i Cassie spodobał się twoim rodzicom-trafił w mój czuły punkt...
-Co ty wiesz o moich rodzicach! Zostawili nas! Dla mnie i dla niej są martwi!
-Och Iggy jak możesz tak mówić? Oni by Cię ukarali szlabanem za te słowa.
-Mam ich w dupie! Tak samo jak Ciebie jebany skurwielu!
-Odwróć się i powiedz im to w twarz Iggy...
Z ogromnym zdziwieniem ale także z ciekawości chciałam się rozejrzeć jednak miałam swoje zasady.
-No jasne Philippe ja się odwrócę a ty we mnie strzelisz. Czy ty serio uważasz, że ja urodziłam się wczoraj i nie znam takich sztuczek?!
-Iggy-usłyszałam ten głos po raz pierwszy od 9 lat. Jednak nadal się nie odwracałam-kochanie naprawdę tak o nas myślisz?
-Allie-krzyknęłam i usłyszałam strzał po czym bezwładne ciało skurwiela upadło na mokry, od padającego właśnie deszczu, grunt. Wypuściłam głośno powietrze i odwrociłam się ze strachem wypisanym na twarzy... Przede mną stali ludzie, którzy zostawili nas gdy miałam 10 lat i gdy Cassie miała 7. Rodzice. Osoby, które dla nas są martwe. Podeszłam kilka kroków w ich stronę nie spuszczając wzroku z ich twarzy.
-Iggy... Kochanie...
-Czego chcecie?!
-Porozmawiać...
-Zjawiacie się po 9 latach i waszym zdaniem będę chciała rozmawiać?
-Mamy taką nadzieję. 
-Nadzieja jest głupia. I nawet nie powiem, że mi przykro ale nie chce z wami rozmawiać. Chce żebyście odeszli... Żebyście zniknęli z naszego życia. Zrujnujecie to co musiałam zbudować żeby Cassie była bezpieczna i żeby miała normalne życie!
-Iggy...
-Och zamknij ryj albo kulka w łeb-krzyknęłam celując ojcu w głowę-gdzie byliście przez te kilka lat?!
-Robiliśmy to co ty... Byliśmy w gangu tego co twoje koleżanki zabiły na początku ale teraz jak on nie żyje już w nim nie jesteśmy... Ale jego syn Zayn jest teraz szefem skoro on zginął.
-Mam w dupie to co teraz mówicie! Mam w głębokim poważaniu WAS! Zostawiliście nas to teraz nie udawajcie troskliwych rodziców!
Odwróciłam się na pięcie i pomogłam dziewczynom zabrać ciało Philippe do samochodu aby potem je spalić. zawsze w ten właśnie sposób maskujemy swoje morderstwa. Gdy ciało było już w oddzielnym aucie wszystkie wsiadłyśmy do swoich wozów i wróciłyśmy do schronu. Tam na parkingu położyłyśmy  ciało Philippe i ja jako szefowa podpaliłam je...

______
Wow nigdy nie myślałam, że będzie te 6 komentarzy 😳 dziękuje tym do których należą te komentarze 💗 ten rozdział jest dla Martyny Lubańskiej, która chyba nie mogła się doczekać go 😘 mam nadzieję, że Wam się spodoba 😁

6 komentarzy
.
.
.
Następny rozdział 💗

czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 2

Wszystko co miałam wytłumaczyć Cassie powiedziałam jej zanim odebrałyśmy Beau. Po około 5 minutach bardzo szybkiej jazdy, wjeżdżałam na podziemny parking naszego schronu. Zatrzymałam się przed szlabanem i otworzyłam okno żeby przyłożyć kciuk do czytnika linii papilarnych. Czasami mnie to wkurzyło bo w całej bazie i w całym naszym domu większość rzeczy było z takim czytnikiem. Jednak nie miałam wyboru bo to dla bezpieczeństwa Cassie... Wszystkie miejsca parkingowe były zajęte oprócz jednego oznaczonego moim imieniem. Podjechałam i powoli się zatrzymałam...
-Dziewczyny wyjdźcie na chwilę z auta i zaczekajcie jakieś 5 metrów dalej, ok?
-Okey. Mam do ciebie jedno pytanie ale to zaraz.
Jak wysiadły i zamknęły drzwi, od razu zablokowałam się od środka. Nacisnęłam guzik zaraz obok schowka dzięki czemu szyby były przyciemnione bo nie mogłam pozwolić na to aby dziewczyny widziały bo co zostałam w aucie. Jak już nic nie było widać nacisnęłam kolejny guzik, który otworzył tajny schowek w siedzeniu pasażera. Wyjęłam z niego dosyć dużą skrzynkę i otworzyłam ją. Całą jej zawartość czyli broń, noże i prochy przełożyłam delikatnie do swojej torebki. Skrzynkę schowałam na miejsce a tajemny schowek sam się zamknął. Ponownie nacisnęłam guzik przy normalnym schowku i szyby już były normalne. Wysiadłam z samochodu i wróciłam do dziewczyn. 
-Jestem. Cassie o co chciałaś zapytać?
-Nie wiesz może... Czy będzie Ivaan?
Ehhh no tak Ivaan to 16-letni brat jednej z dziewczyn. Oni też nie mają rodziców więc Ivy adoptowała brata tak jak ja Cassie. Kiedyś chodził z moją siostrą ale się rozstali chwilę przed tym jak Ivaan wyleciał do Francji do szkoły bo stwierdzili że związek na odległość nie ma sensu. Jednak z moich informacji Cassie będzie zadowolona. 
-Będzie. Wrócił tydzień temu z Francji.
-Tak! W końcu zobaczę Ivaan'a! Chodźmy już! Muszę go przedstawić Beau!
-Dobra, dobra idę przecież. 
Poszłyśmy do windy i zjechałyśmy jedno piętro w dół. Tak tak jeszcze głębiej pod ziemię. To dlatego, że byłyśmy maniaczkami bezpieczeństwa. Wysiadłam z windy jako pierwsza i skierowalam się w stronę sali numer 8 a dziewczyny szły za mną. Oczywiście znowu musiałam przyłożyć kciuk do czytnika.. Wkurzające to! Chyba muszę znaleźć inne sposoby zabezpieczania domów i schronu... Otworzyłam mosiężne drzwi na oścież i wpuściłam dziewczyny pierwsze. Jak weszłyśmy do sali nikogo nie było ale akurat to mnie nie zdziwiło. Podeszłam do kolejnych drzwi naprzeciwko nas i otworzyłam je już normalnym kluczem. Weszłyśmy do dosyć zatłoczonego dużego pomieszczenia gdzie byli wszyscy bliscy osób z mojego gangu... Pierwsze co zrobiłam to pokierowałam Cassie i Beau do ich tymczasowego lokum.
-Iggy! Iggy! Zaprowadź nas do Ivaan'a, okej?
-Jasne akurat miałam iść do Ivy. To na razie odłóżcie swoje rzeczy tutaj na łóżkach i spoko nikt wam nie zabierze-zaśmiałyśmy się.
Prowadziłam dziewczyny przez tłum w większości obcych mi osób aż w końcu dotarłyśmy w miejsce gdzie zobaczyłam blond czuprynę Ivy i jej farbowanego na brąz brata. Już widziałam uśmiech na twarzy mojej młodszej siostry jak tylko go zobaczyła. Brunet odwrócił się w naszą stronę zupełnie jakby wyczuł obecność Cassie. Mimika jego twarzy od razu się zmieniła z lekko ponurej na super zadowoloną. Cassie zaczęła biec w jego stronę i rzuciła mu się szyje na co on ją pocałował. Beau dotarła do nich chwilę potem razem ze mną. Brunetka podeszła do mojej siostry i Ivaan'a a ja stałam trochę dalej zaraz obok Ivy ale jednak słyszałam, że Cassie jak obiecała tak przedstawiła ich sobie.
-Ivaan to jest moja najlepsza przyjaciółka pod słońcem Beau Johanson. Beau to jest mój hmmm... przyjaciel Ivaan Pierce.
-Tak właśnie widziałam jaki "przyjaciel"-zaśmiała się brunetka-Miło mi Cię poznać Ivaan. Dużo o tobie słyszałam.
-Mi również miło Beau-wypowiedział  z lekkim francuskim akcentem-Właśnie Cassie co do tego "przyjaciela" to chcę z tobą pogadać sam na sam.
-No okej możemy przy Beau ja nie mam przed nią tajemnic.
-Dobra-złapał ją za obie dłonie-To chcę ci powiedzieć, że nie chcę być tylko przyjacielem... Kocham Cię Cassie.
-Ivaan ja Ciebie też ale sam rozumiesz na odległość to nie ma sensu...
-Wiem... i dlatego wróciłem do Londynu. Żebyśmy mogli być razem.
-Ivaan! Wróciłeś dla mnie? Matko kocham Cię-znowu rzuciła mu się na szyje i pocałowała go.
-Czyli to znaczy, że znowu jesteśmy razem?
-Tak-odwróciła się w stronę Beau i mocno ją przytuliła.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę waszym szczęściem. Gratuluje-powiedziała z uśmiechem.
-Beau? Mój dobry kumpel Zach chyba Cię polubił bo cały czas się na Ciebie patrzy.
-Serio? Który to?
-Tamten w białej bluzie. Chodźcie dziewczyny poznam Was z nim-odeszli.
Znowu odwróciłam się w stronę Ivy i uśmiechnęłam się.
-Wiesz co obawiam się, że niedługo będzie trzeba szykować ślub.
-Oby nie! Nie zniosę Ciebie jako rodziny wariatko-obie wybuchłyśmy śmiechem i poszłyśmy znaleźć resztę dziewczyn.
Akurat to nie było bardzo trudne bo wszystkie stały obok siebie i o czymś dyskutowały. Gdy podeszłam bliżej słyszałam, że omawiają akcję.
-Już jestem dziewczyny.
-Matko! Iggy wiesz jak ja się o Ciebie martwiłam! Wszyscy już byli tutaj a ty dopiero jechałaś i to jeszcze zaryzykowałaś biorąc ze sobą przyjaciółkę swojej siostry! Kobieto twoja odwaga jest niesamowita!
-Tak wiem ale robię to dla niej bo chcę żeby była szczęśliwa i żeby miała normalne życie-uśmiechnęłam się szeroko-Dobra to jesteście gotowe do akcji?
-Tak... Wszystkie już jesteśmy razem z naszymi najbliższymi, mamy broń i tym podobne rzeczy. Także możemy już ruszać.
-Ok. W takim razie pamiętacie jak ustalałyśmy, jak się dzielimy i iloma samochodami jedziemy?
-Tak jest szefowo!
-Ok. To ruszamy!
Wszystkie zrobiłyśmy grupowe przytulenie jak za każdym razem przed wszystkimi akcjami i każda grupa ruszyła w swoją stronę. Gdy szłam w stronę mojego wyjścia na drodze stanęli mi Cassie, Beau, Ivaan i Jason brat Amandy. Siostra podeszła do mnie wraz z przyjaciółką i odezwała się jako pierwsza...
-Iggy... Pamiętaj żeby na siebie uważać... Wiesz, że nie dam rady bez Ciebie?
-Dałabyś sobie radę beze mnie ale obiecuję, że będę ostrożna-przytuliłam Cassie i podeszła do mnie Beau.
-Muszę Ci coś powiedzieć...
-Co jest?
-Jesteś najlepszą siostrą... Mówię Ci. Chciałabym mieć taką starszą siostrę i dziękuje, że wzięłaś mnie ze sobą mimo, że to nie było bezpieczne żebyście po mnie jechały. Dziękuje. Jesteś dla mnie jak starsza siostra, której nigdy nie miałam-powiedziała brunetka z uśmiechem i mnie przytuliła.
-Beau nie masz za co dziękować słońce. Jestem twoją starszą siostrą tak czy siak. Teraz musimy już iść. Trzymajcie się razem i nie wychodźcie stąd. Pa.
Ominęłam ich i wróciłam do samochodu, którym miała jechać cała moja "grupa". Siedziałam za kierownicą oczywiście. Ruszyłam i dosyć szybko wyjechałam z podziemnego parkingu... Teraz tylko dojechać na miejsce i zabić tamtego jebanego kutasa...

 _____
Okej więc tak jak obiecałam nowy rozdział jest jak były 3 komentarze pod poprzednim. ♥ Dziękuje tym trzem osobom i ten rozdział jest z dedykacją właśnie dla tych osób bo to dzięki Wam dodaję ten rozdział ♥

Teraz zrobimy inaczej ;)

6 KOMENTARZY
.
.
.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ