piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 3

Jechałam jak najszybciej mogłam tylko żeby zdążyć na miejsce przed nim. Gdy dotarłyśmy tam wcisnęłam guzik żeby szyby były normalne... Wszystkie dziewczyny wysiadły a ja na końcu jak zawsze. Napisałam krótkiego smsa do przewodniczącej każdej grupy... "Jesteśmy na miejscu. Pora zacząć 🔫"... Pistolet był moim znakiem rozpoznawczym żeby dziewczyny miały pewność, że to ja wysyłam wiadomość a nie ktoś inny. Zaraz potem dostałam odpowiedzi i od razu wszystko usunęłam. Odwróciłam się i zobaczyłam czarny samochód, w którym znajdował się Philippe. Szybko ruszyłam na swoje stanowisko i schowałam się w rogu kamienicy. Usłyszałam głośny trzask zamykanych drzwi oraz stłumione głosy i kroki kierujące się w moją stronę. Gdy trójka wielkich mężczyzn ominęła moją kryjówkę wyszłam z niej i strzeliłam z pistoletu w górę co zrobiło nie mały hałas więc faceci odwrócili się w moją stronę...
-Jesteś Iggy jak mniemam. Racja?
-Nie ważne czy mnie znasz czy nie. Ważne, że ja znam Ciebie Philippe... Jednak moim zdaniem ta "znajomość" nie będzie dla Ciebie zbyt korzystna. Ktoś może ucierpieć. Jednak widzę, że sprawiłeś sobie nowych ochroniarzy tchórzu. Co się stało z tamtymi? Ach no tak zapomniałam. Zabiłam Ci ich razem z moimi dziewczynami.
-Och Iggy. Kochana głupiutka Iggy. Czy ty naprawdę sądzisz, że Ci tu panowie nie są wyszkoleni żeby zabić tak drobną dziewczynkę jak ty?
-Philippe ja tak nie sądzę... Ja to wiem... Poza tym nie zapominaj, że nigdy nie jestem sama frajerze.
-Jakoś nikogo nie widzę obok Ciebie najdroższa. Panowie zajmijcie się naszą towarzyszką.
Gdy dwóch ochroniarzy ruszyło w moją stronę usłyszałam strzały i zobaczyłam jak jeden z nich pada prosto na mnie i gdyby nie mój unik to by mnie przygniótł. Wystawiłam rękę z pistoletem i wycelowałam w drugiego. Pociągnęłam za spust 5 razy i każda kulka po kolei leciała prosto w klatkę piersiową mężczyzny. Ten rownież upadł obok swojego towarzysza natomiast ja powoli szłam w stronę jebanego Philippe, który miał nieco przerażoną mimikę, z wycelowanych pistoletem prosto w jego jebane serce. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni bardzo drogiej kurtki broń i wycelował we mnie.
-Tak się bawimy Iggy? Nie sądzę żeby twoja "praca" i sposób utrzymania Ciebie i Cassie spodobał się twoim rodzicom-trafił w mój czuły punkt...
-Co ty wiesz o moich rodzicach! Zostawili nas! Dla mnie i dla niej są martwi!
-Och Iggy jak możesz tak mówić? Oni by Cię ukarali szlabanem za te słowa.
-Mam ich w dupie! Tak samo jak Ciebie jebany skurwielu!
-Odwróć się i powiedz im to w twarz Iggy...
Z ogromnym zdziwieniem ale także z ciekawości chciałam się rozejrzeć jednak miałam swoje zasady.
-No jasne Philippe ja się odwrócę a ty we mnie strzelisz. Czy ty serio uważasz, że ja urodziłam się wczoraj i nie znam takich sztuczek?!
-Iggy-usłyszałam ten głos po raz pierwszy od 9 lat. Jednak nadal się nie odwracałam-kochanie naprawdę tak o nas myślisz?
-Allie-krzyknęłam i usłyszałam strzał po czym bezwładne ciało skurwiela upadło na mokry, od padającego właśnie deszczu, grunt. Wypuściłam głośno powietrze i odwrociłam się ze strachem wypisanym na twarzy... Przede mną stali ludzie, którzy zostawili nas gdy miałam 10 lat i gdy Cassie miała 7. Rodzice. Osoby, które dla nas są martwe. Podeszłam kilka kroków w ich stronę nie spuszczając wzroku z ich twarzy.
-Iggy... Kochanie...
-Czego chcecie?!
-Porozmawiać...
-Zjawiacie się po 9 latach i waszym zdaniem będę chciała rozmawiać?
-Mamy taką nadzieję. 
-Nadzieja jest głupia. I nawet nie powiem, że mi przykro ale nie chce z wami rozmawiać. Chce żebyście odeszli... Żebyście zniknęli z naszego życia. Zrujnujecie to co musiałam zbudować żeby Cassie była bezpieczna i żeby miała normalne życie!
-Iggy...
-Och zamknij ryj albo kulka w łeb-krzyknęłam celując ojcu w głowę-gdzie byliście przez te kilka lat?!
-Robiliśmy to co ty... Byliśmy w gangu tego co twoje koleżanki zabiły na początku ale teraz jak on nie żyje już w nim nie jesteśmy... Ale jego syn Zayn jest teraz szefem skoro on zginął.
-Mam w dupie to co teraz mówicie! Mam w głębokim poważaniu WAS! Zostawiliście nas to teraz nie udawajcie troskliwych rodziców!
Odwróciłam się na pięcie i pomogłam dziewczynom zabrać ciało Philippe do samochodu aby potem je spalić. zawsze w ten właśnie sposób maskujemy swoje morderstwa. Gdy ciało było już w oddzielnym aucie wszystkie wsiadłyśmy do swoich wozów i wróciłyśmy do schronu. Tam na parkingu położyłyśmy  ciało Philippe i ja jako szefowa podpaliłam je...

______
Wow nigdy nie myślałam, że będzie te 6 komentarzy 😳 dziękuje tym do których należą te komentarze 💗 ten rozdział jest dla Martyny Lubańskiej, która chyba nie mogła się doczekać go 😘 mam nadzieję, że Wam się spodoba 😁

6 komentarzy
.
.
.
Następny rozdział 💗

6 komentarzy:

  1. Jak zawsze swietny rozdzial, jestem ciekawa co zdarzy sie dalej. Powodzenia w dalszym pisaniu :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj następny :'3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny? ;-; Daj jak najszybciej <33 ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tooo *-* Daj następny ;c

    OdpowiedzUsuń