*czas obecny*oczami Iggy*
Minął rok od tamtego zdarzenia a ja od tamtej pory nie uroniłam ani jednej łzy na wspomnienie o Derek'u. Może ja go wcale nie kochałam? Może wmawiałam sobie, że coś do niego czuję żebym mogła założyć rodzinę i chronić moją siostrę? Możliwe... Jednak już wiem, że jedyny sposób by zapewnić bezpieczeństwo Cassie jest bycie silną, niezależną osobą. Nauczyłam się sztuk walki, używania broni i tym podobnych rzeczy... Razem ze mną uczyła się moja siostra. Wiem, że to głupie żeby uczyła się strzelać w wieku 15-16 lat ale to był jedyny sposób aby umiała się bronić gdy mnie nie ma w domu... A zwłaszcza jak idę do mojej "pracy", którą podjęłam zaraz po sprawie z Derek'iem. Jest to bardzo niebezpieczny sposób utrzymania siebie i Cassie ale nie miałam wyboru... więc dołączyłam do lokalnego gangu dziewczyn. Dowiedziałam się, że jest to najgroźniejszy gang w całej Wielkiej Brytanii. W dość krótkim czasie przyzwyczaiłam się do takiego życia i nauczyłam się wszystkich potrzebnych umiejętności. Cassie oczywiście od początku wiedziała jaka jest moja praca, ponieważ nie chciałam mieć przed nią tajemnic. Zresztą ona często pomaga mi i dziewczynom z gangu. Wszystkie ją polubiły i namawiają ją do wstąpienia do gangu jednak jej nie pozwalam bo jest za młoda. Ja chcę żeby miała jak najbardziej normalne życie. Żeby chodziła do szkoły, miała chłopaka i przyjaciół. Dwie z trzech rzeczy są spełnione bo Cassie uczęszcza do lokalnej szkoły publicznej, którą sobie sama wybrała oraz ma najlepszą przyjaciółkę Beau Johanson. Beau chodzi razem z Cassie do klasy i moim zdaniem jest idealną przyjaciółką dla mojej młodszej siostry. Dogadują się bardzo dobrze, często chodzą razem na zakupy i Beau często u nas nocuję więc wiem, że razem mogą mieć taką głupawkę, że głowa mała. Wracając do sprawy mojej "pracy". Należy do niego 8 dziewczyn. Jestem z nich najmłodsza bo cała reszta ma bo 21 lat. W gangu od pół roku jestem liderką, ponieważ dziewczyna, która wcześniej obejmowała tą "posadę" można powiedzieć, że odeszła na emeryturę i wyznaczyła mnie jako swoją następczyni. Reszta dziewczyn na początku nie była przekonana co do tego wyboru. Wszystkie wyskakiwały do mnie z mordą, że nie zasługuje na to żeby nimi "rządzić" ale potem stwierdziły chyba, że nie jest aż tak źle ze mną. Milutko... Stwierdziłam, że nie mam co przejmować się ich opinią czy jakimiś groźbami i od początku miałam to gdzieś czy chcą mnie jako liderkę czy nie... Taka była decyzja Amandy a one miały to zaakceptować. Jak już mówiłam po jakimś czasie się z tym pogodziły i nawet się zaprzyjaźniłyśmy. No cóż trochę dużo tego wszystkiego w moim życiu było. Jednak po co to rozpamiętywać? Żyję teraźniejszością a nie przeszłością.
super czekam na nex <333
OdpowiedzUsuń